czwartek, 29 października 2015

Prolog

Kolejny dzień, Rossa zbudził dzwoniący telefon. Pierwszy raz od jakichś trzech miesięcy, jego telefon wydał z siebie inny odgłos, niż odgłos powiadomień. Chłopak zdążył się już przyzwyczaić do samotności i nawet jego rodzina nie mogła mu tego zniszczyć. Kiedy się tu wprowadzał, nie cierpiał siedzieć sam. W jego myślach ciągle widniał dom. Dom pełen krzyków, hałasów, śmiechów, zapachu niedzielnego obiadu, teraz tak nie było. Jednak pozbierał się, przejrzał na oczy, bo przecież sam tego chciał. Sam chciał odciąć się od wszystkich, wymazać ich z pamięci, wymazać ludzi, którzy codziennie musieli wspomnieć choć jednym, krótkim zdaniem o dawno już nieistniejącym zespole R5, w którym grał razem z rodzeństwem oraz Ellinghtonem - przyjacielem rodziny, którego traktowali w sumie jak brata. Właśnie od niego co chwilę wyświetlał się numer na ekranie telefonu Rossa.

- Halo - warknął, licząc, że za chwilę spokojnie będzie mógł się rozłączyć.
- Nie widzieliśmy Cię od dosyć dawna, może wpadłbyś dzisiaj na obiad? - zaproponował, na co Ross tylko prychnąłem wielkim "nie, dzięki". Rozłączył się, nie słyszałąc już, co dalej mówił Ell, jakoś szczególnie go to nie interesowało.
- Minęły te cholerne trzy miesiące, a oni nie odezwali się ani słowem. Dopiero dzisiaj coś ich wzięło - mruknął, po czym obrócił się na drugi bok i znowu zamknął oczy. Zasnął. Jednak długo sobie nie pospał. Jego telefon ponownie rozdzwonił się jak nigdy. Na ekranie wyświetlały się co chwilę nowe numery; Rydel, Riker, Ryland, Ell, Rocky.
- Co znowu?! - prychnął, a jego siostra się roześmiała - Co Cię tak bawi?
- Ty!
- Bardzo śmieszne, rzeczywiście się uśmiałem - odpowiedział sarkastycznie, chcąc powoli nacisnąć już ten czerwony przycisk, by zakończyć tą bezsensowną rozmowę.
- Wpadnij na obiad. Zaprosiłam kilka innych osób, może wreszcie zyskasz jakichś znajomych...
- Mam znajomych
- Kanapa? Łóżko? Telefon? Ciekawe... - westchnęła, ponownie powtarzając formułkę jak do spowiedzi, by jej brat się zjawił, bo jak nie, to odwoła wszystko.
- Możesz odwołać, nie interesuje mnie to zbytnio
- Jak możesz być taki egoistyczny?
- No patrz, najwidoczniej mogę
- O 14:00 chcę Cię tu widzieć - prychnęła. Ross tylko przetarł swe zaspane oczy i westchnął.
- A co jak nie przyjdę?
- Przecież już mówiłam, co zrobię, kiedy się nie zjawisz... Odwołam wszystko lub wszystkich wygonię, a następnie każdemu po kolei powiem, że to przez mojego kochanego brata egoistę - teraz ona warknęła, chłopak spojrzał na zegarek. Była 10:00.
- Niech Ci będzie - Rydel pisnęła, a on nie fatygując się nawet pożegnać, rozłączył się. Szybko podniósł się z łóżka, wyjął z szafy jakiś zwyczajny biały T-Shirt, potargane jeansy i czarne trampki. Powędrował do łazienki, która była naprzeciw jego pokoju. Zamknął drzwi - chociaż wcale nie musiał, przecież był sam i wszedł pod prysznic.

7 komentarzy: